Są sesje, które muszą chwilkę poleżeć w szufladzie (a dokładnie na dysku), troszkę się przykurzyć, ale w tym dobry znaczeniu, zanim nadejdzie odpowiedni czas by je pokazać światu.
Długo zbierałam się do opublikowania tej sesji, chociaż szkic postu od jakiegoś czasu czekał na dokończenie. Zleciało nam już prawie całe lato (kiedy? kiedy? czuję wielki niedosyt, ale i żal z powodu tej kapryśnej pogody…), a zdjęcia z Karoliną robiłyśmy z początkiem lipca.