
Są sesje, które które wciąż się przekłada. Ciągle coś wyskakuje, pogoda nie sprzyja, wszechświat też nie pomaga. Ale wierzę, że tak ma być, widocznie to nie jest „ten czas”. Tak właśnie było w przypadku mojego spotkania z Anią i Grzesiem. Umawialiśmy się od kilku miesięcy, a gdy w końcu nam się udało, pogoda sprawiła nam psikusa i dzień wcześniej mocno popadało. Pochmurne niebo mnie nie martwiło, wręcz odwrotnie, ale plan był taki by pochodzić po lesie i łąkach. Niekoniecznie mokrych 😉
Cieszę się przeogromnie z tego spotkania. To była jedna z tych sesji, na której odpoczęłam. Pomimo oceanu w butach, moje oczy i serce cieszyły się zza aparatu – tak pięknie ta dwójka okazywała sobie miłość.